"Piernikajki, czyli toruńskie piernikowe bajki (niekoniecznie dla najmłodszych) - Katarzyna Kluczwajd

Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 9 października 2018 roku
Liczba stron: 240


Toruń skradł moje serce kilka lat temu i na chwilę obecną nie wyobrażam sobie życia w innym miejscu. Z wielką fascynacją poznaję nowe zakątki, historię, a także wierzenia i legendy. W momencie, kiedy dowiedziałam się, że Pani Katarzyna stworzyła zbiór toruńskich legend, wiedziałam, że koniecznie muszę sięgnąć po tę pozycję.

W legendach bardzo często pojawiają się fantastyczni bohaterowie, nawiązania do wierzeń czy starodawne słownictwo. Autorka postanowiła stworzyć również swoje własne słowa, które miały urozmaicić akcję. Pojawiły się tutaj specyficzne połączenia, które niekoniecznie były dla mnie zrozumiałe. Rozumiem, że gdybym to ja tworzyła jakąś opowieść i użyła własnych porównań, to bez wyjaśnienia inne osoby nie połapałyby się w fabule. Poprzez to specyficzne słowotwórstwo podczas lektury nie można delektować się akcją, a trzeba bardzo skupić się na treści i przyswoić co jest czym.

Jednym z niewielu plusów były fotografie z opisami. Nie ukrywam, że to najbardziej mnie ciekawiło w całej pozycji. Z przyjemnością przeniosłam się wyobraźnią na spacer po mieście Kopernika i podziwiałam czas zatrzymany na fotografii. 

Możliwe, że miałam odnośnie tej pozycji zbyt duże wymagania. Jest mi przykro, że tak mało wniosła do mojego życia i nie do końca był to miły czas z lekturą. "Piernikajki, czyli toruńskie piernikowe bajki" to nie jest łatwa pozycja, która czytelnik z przyjemnością pochłania. Według mnie jest to skomplikowana pozycja, która na pewno nie znajdzie dobrego odbioru u turystów.

Moja ocena: 5/10

Za egzemplarz dziękuję bardzo
Wydawnictwu Novae Res.

Copyright © Zaczytana Ania , Blogger